Wagner odczytany po polsku
Mariusz Treliński przygotowuje „Latającego Holendra”. Nasi reżyserzy unikali dotąd dzieł trudnego kompozytora
Przed piątkową premierą w Operze Narodowej trudno komuś z zewnątrz poznać podczas prób kształt rodzącego się przedstawienia. Przede wszystkim nie zakończył się montaż specjalnego basenu, który całą scenę wypełni wodą.
– To będzie spektakl diametralnie odmienny od tego, co do tej pory zrobiłem – mówi „Rz" Mariusz Treliński. – Przy „Latającym Holendrze" moja „Turandot" czy „Traviata" to wystawne widowiska. Mamy tylko wodę, całą narrację budujemy z mgieł, odbić, refleksów, jak w malarstwie Brytyjczyka Turnera.
– Staram się, by każdy mój projekt scenograficzny różnił się od poprzedniego – dodaje Boris Kudlička. – Zawsze z Mariuszem długo dyskutujemy, nim wykrystalizuje się kształt naszej inscenizacji. Muzyka Wagnera jednak bardzo mnie inspiruje, podpowiada pomysły, więc tym razem pracowaliśmy bardzo szybko.
Powstały w 1841 r. „Latający Holender" to romantyczna historia osnuta na kanwie średniowiecznej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta