Rząd ekspertów – zła recepta
Najlepszymi specjalistami od polityki są członkowie klasy rządzącej. A eksperci nie powinni rządzić, lecz być doradcami – pisze socjolog Henryk Domański
Prawidłowością jest, że w obliczu kolejnej afery, prowadzącej do kompromitacji klasy rządzącej, powróciła idea rządu ekspertów. Dyskutuje się o nim, tak jakby miał być on lepszym wariantem sprawowania władzy niż rządy zawodowych polityków. Byłoby to tylko możliwe w trudnej do wyobrażenia sobie sytuacji przejściowego sojuszu między SLD, Ruchem Palikota i PiS, i co najmniej częściowego przyzwolenia ze strony koalicji rządzącej.
Jednak nawet gdyby ten mało realistyczny scenariusz się spełnił, polityczny sens tego przedsięwzięcia wydaje się wątpliwy, zaczynając od niejasnej definicji rządu ekspertów. Zwykło się pod tym pojęciem rozumieć specjalistów z zakresu ekonomii, prawa, zdrowia, transportu i innych dziedzin, ludzi z doświadczeniem i przedstawicieli nauki – z wyłączeniem MON i MSW i trudniejszych do zdefiniowania kompetencji „eksperta" dla resortów kultury, rozwoju regionalnego czy sportu.
Profesorowie tracą neutralność
Nasuwa się refleksja, że pod względem składu zawodowego wszystkie dotychczasowe rządy, łącznie z koalicją PO –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta