Jaki ojciec, taki syn
Nepotyzm szerzy się dookoła i aż strach pomyśleć, że mój syn zechce kiedyś napisać jakiś tekst – pisze publicysta Jakub Kowalski
Przepraszam, ale zacznę od pewnej wstydliwej dla mnie sprawy – chadzam ostatnio do seksuologa. Niejakiego Lwa-Starowicza, ale nie Zbigniewa, lecz jego syna Michała. Terapia jak terapia, nie ma zastrzyków ani pigułek, lecz słowa, słowa, słowa. Postępy przychodzą powoli, ale to dopiero początek. Dyplomy wiszące na ścianach gabinetu – większość należy co prawda do ojca, ale syn także dobrze się wykształcił – dobrze wróżą kuracji.
Jestem pacjentem, więc to ja mam opowiadać, ale korci mnie, by spytać, kiedy u syna pojawiła się chęć pójścia w ślady ojca i jak on na to reagował. Czy to fascynacja przedmiotem badawczym? Wiedzą i pozycją uznanego autorytetu? Chęcią kontynuowania dzieła? A może to zwykły nepotyzm – stary dał młodziakowi nazwisko, przepchnął w środowisku i teraz tylko pilnuje rodzinnego interesu... Tylko skąd wtedy zapisy pół roku naprzód?
Piszę to nie dla publicznej wiwisekcji zaleconej w ramach terapii. Przywołuję prywatę wzburzony casusem tzw. sprawy Kalembów ochrzczonej tak przez media. Wiadomo, w czym problem: „taśmy Serafina" pełne są nagiej prawdy o ludowcach, choć inni nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta