Polowania i tartaki
Krzysztof Potaczała, autor książki „Bieszczady w PRL-u"
Kiedy władza się zorientowała, że w Bieszczadach może się nieźle urządzić?
W drugiej połowie lat 60. powstał ośrodek w Arłamowie, który służył jako miejsce polowań dla elity partyjno-rządowej oraz ich gości z „brat- nich krajów". Dla nich też zostało zbudowane lotnisko. To dość daleko od serca Bieszczad, ale partyjni włodarze zauważyli, że im dalej na południe, tym tereny łowieckie jeszcze atrakcyjniejsze, że takich jeleni, żubrów, wilków, nie było w całej Polsce. W ogóle etos polowań dla partyjnej góry był ważny, lubili poczuć się po pańsku, jak przed- wojenna arystokracja. A tutaj mogli zdobywać najpiękniejsze, najokazalsze trofea.
A może Bieszczady były też atrakcyjne, bo uważano je za ziemię niczyją? Tutaj można było realizować swoje pomysły bez oglądania się na koszty: finansowe i społeczne. Tubylców wysiedlono lub byli zastraszeni, napływowi, którzy już wszystko zawdzięczali PRL-owi, nie mogli protestować.
To prawda: żeby zbudować Arłamów, musiano wysiedlić kilka wsi. Po prostu wygnano ludzi, a teren przejęty przez Urząd Rady Ministrów ogrodzono i obstawiono żołnierzami. Włodarze PRL-u czuli się coraz pewniej, dlatego w 1973 r. w Trójcy koło Arłamowa wzniesiono dla URM-u cztery wille w stylu zakopiańskim, taki typowo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta