Atak na Falklandy byłby głupotą
Argentyna chciałaby położyć rękę na naszej gospodarce, która w ciągu ostatnich 30 lat bardzo się rozwinęła – mówi Piotrowi Włoczykowi jeden z liderów falklandzkich Brytyjczyków
Rz: Co pomyślał pan po przeczytaniu w brytyjskiej prasie listu argentyńskiej prezydent, w którym prosiła ona o wznowienie dyskusji na temat statusu Falklandów?
Dick Sawle: Przede wszystkim to, że ten list jest pełen błędów, jeżeli chodzi o warstwę faktograficzną. Prezydent Cristina Kirchner pisze przykładowo, że Argentyna została w 1833 roku w sposób zbrojny pozbawiona Malwinów, jak nazywają te wyspy Argentyńczycy.
A nie było tak?
Absolutnie nie! W listopadzie 1832 roku Argentyna wysłała garnizon wojskowy na Falklandy, ale trzy miesiące później został on przez nas w pokojowy sposób eksmitowany i odesłany z powrotem na kontynent. Nikt przy tym nie zginął! Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że ludność cywilna zamieszkująca wyspy – w tym wielu Argentyńczyków – została przekonana przez brytyjskiego dowódcę, żeby zostać na wyspach. Grupa ta liczyła około 30 osób, a od tego czasu wyspy stopniowo się zaludniały. Nie była to ludność „przeszczepiona", co zarzuca argentyńska prezydent. W 1901 roku ponad 60 proc. mieszkańców było urodzonych na Falklandach. W 1921 było ich już 76 proc., a w 1953 roku ponad 80 proc. Niektórzy z nas żyją tu od dziewięciu pokoleń. Ja mieszkam tu dopiero od 27 lat, ale nie byłem w żaden sposób „przeszczepiony" na wyspy przez mój rząd,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta