Polski Sen
Istnieje sporo argumentów na rzecz tezy, że pewna doza dochodowych nierówności społecznych jest niezbędna dla rozwoju gospodarczego, który jest głównym narzędziem poprawy losu najuboższych – pisze publicysta.
Coraz częściej słychać o nierównościach w Polsce. We Wrocławiu w październiku ub.r. odbył się nawet „Festiwal równości", a jego pomysłodawca, socjolog profesor Piotr Żuk, mówił tak: „Wskaźnik dysproporcji ekonomicznych jest w naszym kraju jednym z najwyższych w Europie. Można wręcz powiedzieć, że kształtuje się on nie na poziomie europejskim, ale na poziomie krajów Trzeciego Świata". Z kolei inny socjolog, profesor Jacek Raciborski, dodaje: „W krótkim czasie przebiliśmy kraje, gdzie nierówności reprodukują się od stuleci. U nas nierówności nawarstwiły się w ciągu pokolenia". Dwóch profesorów, cztery zdania i same bardzo wątpliwe tezy.
Polska radzi sobie nieźle
Fakty są następujące: współczynnik Giniego, który jest powszechnie stosowaną miarą nierówności dochodowych (im większy, tym większe nierówności, używane są skale od 0 do 100 lub od 0 do 1) wynosi w Polsce w skali 31,1 w porównaniu z 30,7 dla całej Unii Europejskiej. Jest też w Polsce niższy niż w republikach bałtyckich, Bułgarii, Rumunii, Wielkiej Brytanii i wszystkich krajach południowej Europy (Włochy, Hiszpania, Portugalia i Grecja) oraz zbliżony do współczynnika Giniego dla Francji. Trudno zatem powiedzieć, by był jednym z najwyższych w Europie. Co więcej, współczynnik dla Unii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta