Powódź godzi Węgrów
Wiecznie skłóceni politycy zakopali topór wojenny na czas zagrożenia wielkim kataklizmem.
To, że w okresie zagrożenia i katastrof politycy starają się pokazać jako doskonali organizatorzy i odpowiedzialni przywódcy, jest rzeczą naturalną, jednak zaangażowanie Viktora Orbána w walkę Węgrów z największą powodzią w historii ich kraju musi budzić szczególne uznanie.
Orbán na wałach
Premier narzucił ostre tempo. Codziennie rano prowadzi konferencję prasową, potem pojawia się w gumowych kaloszach w najbardziej newralgicznych punktach zmagań z żywiołem. Do późna odwiedza zagrożone tereny, bierze udział w naradach, bywa, że osobiście wydaje polecenia. Oczywiście skrzętnie odnotowują to media publiczne.
Komentator niemieckiego dziennika „Frankfurter Allgemeine" napisał, że Orbán „przesadza z gorliwością", jednak na Węgrzech mało kto czyni mu z tego zarzut. Wręcz przeciwnie – od czasu, gdy wdzięczność narodu za walkę z groźną powodzią zyskał wielki XIX-wieczny reformator hrabia Wesselenyi, stanie na pierwszej linii walki z żywiołem jest postrzegane...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta