Nienachalna uroda Szwejka
Z obchodzącym 60-lecie pracy artystycznej aktorem Romanem Kłosowskim rozmawia Jan Bończa-Szabłowski.
Czy rola Romana Maliniaka była dla pana przekleństwem czy błogosławieństwem?
Roman Kłosowski: Myślę, że ani jednym, ani drugim. Może tylko zaczęło mnie w którymś momencie denerwować, kiedy ludzie podchodzili do mnie na ulicy i wołali: panie Maliniak! Ale dziś wszystko wróciło do normy.
Maliniak zyskał popularność, ale to w sumie dość mętna postać...
Absolutnie tak. Na początku zresztą miałem sporo obiekcji, czy ją przyjąć. Facet raczej wredny, lizus, podkopuje zaufanie do szefa. Ale w końcu musiał mieć coś w sobie, skoro budził sympatię.
Naprawdę groźny okazał się w drugiej części „Czterdziestolatka”, gdy przeobraził się w związkowca karierowicza.
Myślę, że niejeden polityk mógłby się w nim przejrzeć. A w ogóle to jestem wdzięczny Jerzemu Gruzie, że w tym popularnym serialu dał szansę nie tylko głównym postaciom, ale też takim jak kobieta pracująca Ireny Kwiatkowskiej czy mój Maliniak. Może zresztą jest we mnie coś takiego, co sprawia, że mimo grania negatywnych postaci nie przestaję być lubiany. I to bardzo mnie cieszy.
A jak było w przypadku Ryszarda III?
Na zagraniu tej roli bardzo mi zależało, choćby dlatego, by lepiej poznać siebie. Pokazać, że nawet w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta