Przewodnik, nie przywódca
Pokaż, jak sprawujesz władzę, a powiem ci, kim jesteś. Papież Franciszek tym różni się od Jana Pawła II i Benedykta XVI, że rozumie, czym w XXI w. ma być władza i jak jej używać, by skutecznie zarządzać Kościołem – pisze publicysta.
Już rok stery Kościoła katolickiego dzierży papież Franciszek. Co więcej, wystarczyło 12 miesięcy, by media przestały pisać tylko o kryzysie i aferach w Kościele, a zaczęły mówić o „efekcie Franciszka". Papież z Argentyny sprawił, że Kościół znów stał się ważnym aktorem debaty publicznej – od przyczyn ubóstwa poczynając, po przemiany intymności, a na nierównościach społecznych kończąc. Ba, Franciszek, o czym świadczą przyznawane mu nagrody, jak choćby człowieka roku magazynu „Time", podbija serca nie tylko katolików. Albo, dosadniej, przede wszystkim porusza tych, którzy stoją dziś na obrzeżach Kościoła, z którego – jak wielu z nich utrzymuje – zostali skutecznie wypchnięci. Bo dziś realnego znaczenia nabierają prorocze słowa ks. Józefa Tischnera. Krakowski filozof powiadał, że nie spotkał nikogo, kto straciłby wiarę po przeczytaniu Marksa, ale spotykał wielu, którzy odchodzili z Kościoła po zetknięciu się z własnym proboszczem.
Nie byłoby jednak „efektu Franciszka", gdyby papież tak doskonale nie rozumiał, czym w XXI w. ma być w Kościele władza. I jak władzy należy używać, by skutecznie zarządzać wspólnotą wiernych. To właśnie pojmowanie władzy i styl jej sprawowania sprawia, że pontyfikat Franciszka jest tak dynamiczny. I te dwa elementy odróżniają obecnego papieża i od Jana Pawła II, i od Benedykta XVI. Papieży wielkich, ale...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta