Błędy unijnych negocjatorów
Francuzi długo uważali, że Węgry, Czechy, ale także Polska to po prostu „zaplecze" Niemiec. Jacques Chirac przeforsował więc przyjęcie do UE państw powszechnie uważanych za nieprzygotowane, ale za to frankofilskich: Rumunii i Bułgarii – przypomina publicysta „Rzeczpospolitej".
W trwające pięć lat rokowania o przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej zaangażowane były dziesiątki tysięcy doskonale opłacanych urzędników Komisji Europejskiej i rządów 15 państw ówczesnej Wspólnoty i niewiele mniej negocjatorów z krajów kandydackich. Mimo to nie zdołali oni przewidzieć, jak faktycznie będzie wyglądało największe poszerzenie w historii UE i jakie ono przyniesie efekty. Dziesięć lat po przyjęciu Polski do Unii wiadomo już, że popełnili przynajmniej dziesięć błędów.
1. Pokusa „małego poszerzenia"
Pokusa „małego poszerzenia" była żywa aż do ostatnich godzin szczytu w Kopenhadze w grudniu 2002 r. Nawet w tym decydującym momencie przywódcy mniejszych państw kandydackich, na czele z ówczesnym premierem Węgier Peterem Medgyessym, starali się wykorzystać warunki stawiane przez Polskę w rokowaniach (domagaliśmy się większych subwencji dla rolnictwa), aby przekonać Brukselę do szybkiego poszerzenia Unii bez naszego kraju. Taka koncepcja miała wielu zwolenników także w Komisji Europejskiej i rządach państw zachodnich. Małe kraje kandydackie nie tylko nie stawiały żadnych warunków, ale też powszechnie uważano, że Węgry, Czechy i republiki bałtyckie są o wiele lepiej przygotowane do członkostwa niż Polska.
Prawda okazała się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta