Nasza krew, krew republiki
Słowa o mordach na Wołyniu osłabiały na Majdanie wspólnotę Ukraińców i Polaków. Gdybyśmy je mieli przyjąć, musielibyśmy uznać, że uczestnicząc w odnowie Ukrainy, jednocześnie zdradzamy pamięć o niewinnym cierpieniu.
W mroźnych porywach wiatru historii, w środku miasta, nad którym władzę sprawuje Archanioł, łopotały sztandary: europejskie, banderowskie, europejsko-banderowskie. Żółte gwiazdy stawały się czarne, a czerwień i czerń przechodziły w błękit. Europejskie niebo łączyło się z ukraińską ziemią i krwią.
Trudno nam było to zobaczyć, bo nowoczesność odbiera nam zdolność rozumienia symboli. Najpierw przestajemy zauważać symbole ciemności. Nie pasują do świata, który eliminuje poczucie zła i wierzy w niekończący się postęp. Z czasem pozostają nam tylko symbole pozytywne, ale bez ciemnego tła również i one przestają być zrozumiałe.
Zrozumiałe czy niezrozumiałe, symbole cały czas do nas mówią. Tamten plac nazwano Euromajdanem nie dlatego, że przemawiał w imię Europy i do Europy, ale przede wszystkim dlatego, że mówił o Europie – o nas samych.
Ponieważ Ukraińcy są młodym narodem – narodem, który się jeszcze nie stworzył, który dopiero chce się stworzyć – musieli nadgonić stracony czas. Dzieje w Kijowie musiały przyspieszyć, pokonać w dni i tygodnie to, co Europa pokonywała przez setki lat. Pod ogromnym ciężarem następujących po sobie wydarzeń warstwy czasu uległy kompresji. W wielkich skrótach, cięciach, zwrotach oglądaliśmy swoją własną historię – to, o czym chcielibyśmy zapomnieć, i to, co chcielibyśmy ocalić. A to, co chcemy ocalić, opiera się na tym, o czym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta