Związki zawodowe na kibelku
Kiedy w mojej kamienicy postanowiono wymienić instalacje hydrauliczne, wszyscy chodziliśmy jak po wyroku. Jedyne pocieszenie to wspomnienia remontów z komuny. Przystając na schodach z sąsiadami, opowiadaliśmy o starych dobrych czasach hydraulików.
Wchodził do mieszkania, siadał na wannie i mówił: „Nie da się zrobić. Może jutro". Przychodził pojutrze, ale za to z butelką. Robota wymagała przerw. I nie zawsze kończyła się sukcesem. Niejeden hydraulik znikał na zawsze i zostawiał niedokończone dzieło pośrodku łazienki.
Powspominaliśmy tamte czasy i lżej się zrobiło, gdy pomyśleliśmy, że dziś mamy zupełnie inne pokolenie hydraulików. I rzeczywiście. Przyszli punktualnie. Najpierw było dyskretne pukanie, a potem weszło trzech eleganckich mężczyzn. – Pani to jest ta od 4 czerwca? Bardzo miło poznać...
Postukali w ściany, rozłożyli ochronne maty i zabrali się do roboty. Z pełnym zaufaniem opuściłam mieszkanie, umawiając się na godzinę zakończenia prac.
Kiedy wróciłam, wyglądało jak po wybuchu. Unoszący się wszędzie tynkowy pył i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta