Kompleks środkowoeuropejski
Grupa Wyszehradzka nie była – i nadal nie jest – strukturą reprezentującą interesy całego regionu. Konflikt na Ukrainie tylko to uwypuklił – mówi Jarosławowi Gizińskiemu słowacki polityk.
Rz: Zawsze był pan orędownikiem regionalnej współpracy w Europie Środkowej. Czy po upływie ćwierćwiecza od czasu, gdy zaczęto tworzyć zręby późniejszej Grupy Wyszehradzkiej, ocenia pan tę współpracę tak samo jak wówczas?
W ostatnim półwieczu idea Europy Środkowej miała kilka faz. Pierwsza trwała do 1989 r., kiedy była domeną intelektualistów chcących pokazać, że tak naprawdę my nie należymy do strefy sowieckiej, i starających się utrzymać związki z Zachodem. Po roku 1989 idea ta zyskała bardziej pragmatyczny wymiar, czego wynikiem było w 1991 r. założenie Grupy Wyszehradzkiej, i to wtedy właśnie Polska, Czechosłowacja i Węgry wspólnie postanowiły dążyć do integracji z zachodnimi strukturami politycznymi, ekonomicznymi i wojskowymi. Wtedy też intelektualistów idealistów zaczęli zastępować polityczni pragmatycy podejmujący już konkretne kroki na rzecz integracji z Zachodem. I także wtedy okazało się, że nie wszystkie nasze państwa podchodzą do tej sprawy jednakowo.
Myśli pan, że pęknięcia pomiędzy państwami wyszehradzkimi ujawniły się już...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta