Hiszpanie mają dosyć establishmentu
To było ostatnie orędzie o stanie państwa Mariano Rajoya w parlamencie zdominowanym przez chadeków i socjalistów. Wielkimi krokami nadchodzą populiści.
Szef rządu bronił we wtorek dorobku swojego rządu.
– Uratowaliśmy kraj, który stał nad przepaścią, zatamowaliśmy krwotok bezrobocia. Zapłaciliśmy wielką cenę za utrzymanie elementarnych zasad, w tym tej, że wydawać można tyle, ile się zarobi – przekonywał Kortezy Rajoy.
Nie bez racji. Gdy lider Partii Ludowej (PP) obejmował władzę w grudniu 2011 r., wydawało się, że Hiszpania pójdzie w ślady Portugalii, Grecji i Irlandii i będzie musiała prosić Brukselę o ratunek przed bankructwem. Albo w ogóle zbankrutuje, bo skala jej gospodarki jest tak duża, że w razie paniki na rynek nawet Niemcy nie będą miały wystarczających funduszy, aby ją uratować.
Dziś obraz jest zupełnie inny. Komisja Europejska przewiduje, że w tym roku dochód narodowy kraju wzrośnie o zdrowe 2,3 proc. Z deficytem budżetowym odpowiadającym 4,5 proc. PKB kraj wraca do równowagi finansów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta