Diler: tak handluję
– Podejrzewam, że chemicy dali ciała – mówi „Rzeczpospolitej" jeden ze sprzedawców dopalaczy. Komentuje w ten sposób falę zatruć „Mocarzem", w czasie której do szpitali na Śląsku trafiło już ponad 300 osób.
Diler odsłania kulisy handlu dopalaczami, również tymi nielegalnymi. – To działa jak wielka sieć dużej firmy. Sklepami, czyli nami, zarządzają przedstawiciele handlowi i regionalni – oni przywożą wytyczne od szefa – opowiada.
Sam handluje pod szyldem sklepu z wkładami do e-papierosów. Ile zarabia? – Miałem soboty, że i 3,5 tys. zł – przyznaje. Ale na kasę nabija najwyżej kilkaset złotych.
Nie ma kontroli fiskusa? – Ani razu – twierdzi. Sanepid? – Wiemy wcześniej, że przyjdzie.
Dlaczego zdecydował się rozmawiać z „Rzeczpospolitą"? – Państwo nie działa i to mnie wkurza – tłumaczy.
—Izabela Kacprzak