Uwierzmy w Piasta
Lech się nie przełamał i wciąż jest na ostatnim miejscu w tabeli.
Poznaniacy zwycięstwo nad Górnikiem Zabrze i przełamanie koszmarnej serii w lidze (brak wygranej od 25 lipca) mieli na wyciągnięcie ręki. Fin Paulus Arajuuri tę rękę jednak wyciągnął w wyjątkowo złym momencie – gdy mistrz Polski prowadził 1:0 i do końca spotkania zostawało mniej niż kwadrans. A że miało to miejsce w polu karnym, sędzia Paweł Raczkowski podyktował dla Górnika rzut karny, który wykorzystał Roman Gergel.
Lecha prześladuje fatum, bo trudno już o inny dobór słów – kryzys, dołek, niemoc, wszystkie te określenia zostały przy opisywaniu sytuacji mistrzów Polski użyte wielokrotnie. W meczach u siebie zespół Macieja Skorży jest ostatnio lepszy niż rywale, ale na punkty i zwycięstwa przełożenia to nie ma. W sobotni wieczór scenariusz był podobny. To Lech atakował, prowadził grę, stwarzał więcej groźnych sytuacji, ale jeden zdobyty punkcik to zbyt mało, by wydźwignąć się z dna tabeli.
Kibice w Poznaniu węszą już spisek. Sytuacja, po której arbiter podyktował rzut karny przeciwko Lechowi, faktycznie jednoznaczna nie była. Arajuuri rzucił się, by zablokować strzał Łukasza Madeja, a piłka trafiła go w rękę. Prawda jest taka, że przepis o zagraniu ręką w polu karnym jest jednym z najbardziej niejasnych – zagranie to karane jest rzutem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta