Problem z planem rządu
Bez jasnej odpowiedzi na trzy istotne pytania nie tylko nie da się wstępnie ocenić szans realizacji planu Morawieckiego, ale w ogóle tego, czy mamy do czynienia z realnymi zamiarami, czy tylko z propagandową bajką – pisze rektor Akademii Vistula.
Przedstawiony przez wicepremiera Morawieckiego „Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" zasługuje na poważną analizę i dyskusję. Poważniejszą i ze strony jego zwolenników, i ze strony krytyków. Dlaczego poważniej powinni podejść do niego zwolennicy? Dlatego, że szanse jego realizacji to „być albo nie być" dla rządzącej dziś partii. Partia ta złożyła ogromne i kosztowne obietnice wyborcze. Nie tylko program 500+, który można jeszcze starać się we względnie logiczny sposób uzasadniać. Oczekiwania są jednak znacznie większe.
Związki zawodowe domagają się dosłownej realizacji kosztownej dla budżetu i jeszcze bardziej dla gospodarki obietnicy cofnięcia zmian wieku emerytalnego, górnicy czekają na obiecane subsydia dla kopalń, frankowicze żądają redukcji długu, która kosztowałaby państwo dziesiątki miliardów złotych. Ale są jeszcze i inne oczekiwania: rząd, który dochodził do władzy pod hasłem, że płace Polaków są zaniżone, musi się liczyć z narastającą presją na wzrost wynagrodzeń w sferze budżetowej.
Własnym wyborcom można wmówić, że wszystkie te obietnice da się sfinansować bezboleśnie podatkiem od zagranicznych hipermarketów i banków albo cudownie odkrytym miliardami z VAT. Niedługo trzeba będzie jednak szukać dodatkowych dochodów, zwłaszcza że destabilizacja budżetu groziłaby nie tylko obniżkami ratingów i wzrostem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta