Madrygał żałobny
Madrygał żałobny
Ciąg dalszy opowiadania, którego druk rozpoczęliśmy przed tygodniem
VIII
Czuła odpowiedź Anny z Petersburga była dowodem jej zadowolenia; więcej -- jej radości. Dziękowała wylewnie za fotokopię broszury Diuka Nieznanego, wyrażając "absolutną pewność", że jest autentyczna, usiłując nawet odgadnąć tożsamość autora. Wzięła się już do przekładu broszury na rosyjski, podpisała bowiem umowę z petersburskim Wydawnictwem Muzycznym na równoczesną rosyjską edycję dzieła o wielkim madrygaliście włoskim (od dawna już wydawca neapolitański czekał na oryginał) . Ton listu sprawił mi przyjemność. Amitie amoureuse bardzo często rodzi się z więzów wspólnego przedsięwzięcia, które wciąż mocniej i intymniej łączą dwie osoby. Był to, zdaje się, nasz przypadek. Chociaż nie byliśmy już młodzi, Anna miała towarzysza życia w Petersburgu, a ja byłem żonaty w Neapolu.
Kilkakrotna uważna lektura listu uprzytomniła mi, co było powodem radości Anny. Pisząc dzieło o "księciu muzyków", o jego twórczym dorobku (a znała wszystkie madrygały Carla Gesualdo) , nie mogła naturalnie pominąć jego życia, w pierwszym rzędzie jego tragedii osobistej. Wyrobiła sobie o niej pogląd jeszcze w Neapolu, na początku pracy, ale wśród znajomych muzykologów trafiała zawsze na opory i sceptycyzm. I oto broszura wygrzebana...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta