Melancholia mnie pobudza
Sting mówi Jackowi Cieślakowi o wujku z Polski, o Davidzie Bowiem, losie imigrantów, o nowej płycie i świętach.
Rzeczpospolita: Gdyby był pan psychologiem i dostał płytę „57th & 9th", co powiedziałby pan o człowieku, który ją nagrał?
Sting: Nie do mnie należy ocenianie mojej pracy. Tym razem jednak muszę zrobić wyjątek: to naprawdę dobra płyta. Myślę, że odwzorowuje moje muzyczne DNA, na które składają się rock and roll, folk, etno i jazz.
Psycholog pochyliłby się nad tekstami i postarał się rozszyfrować, co gra w duszy ich autora.
Teksty powstawały w spontaniczny sposób. Naprawdę nie miałem zamiaru pisać o uchodźcach czy zagrożeniu dla naszej planety. Okazało się jednak, że to sprawy głęboko zakorzenione w mojej podświadomości. Oczywiście codziennie czytam gazety i wkurzam się tym, co złego dzieje się na świecie zarówno w wielkiej polityce, jak i w sprawach społecznych. Dlatego wcale nie jestem zaskoczony wydźwiękiem moich tekstów. Dotyczą tego, nad czym się zastanawiam i o czym myślę.
A nie odczuwał pan czasem melancholii, wręcz depresji?
Wiem czym, jest depresja. To straszny stan i przypadłość. O niej nie ma mowy. A o melancholii powiedziałbym nawet, że to rodzaj kulturalnej formy stanu ducha i artystycznych zachowań. Z nią wiąże się tęsknota, która jest akuszerką wszystkich sztuk. Przyznam się, że jestem melancholikiem od urodzenia. Może to jest jedna z cech brytyjskiej duszy? W każdym razie lubię...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta