Mecenasie, trzonowy mnie podsłuchuje
Aleksander Tobolewski Po co dzisiaj urzędowi dokumenty o przyjeździe do Kanady w 1947 r.? A żąda ich w terminie i pod rygorem, jakby chodziło o numer PESEL albo świadectwo maturalne sprzed roku – dziwi się prawnik.
Prawie każdy adwokat w swojej praktyce miał anegdotyczne sprawy bądź dziwnych klientów. I ja też. W Montrealu w 1976 r. byłem jedynym prawnikiem, a potem adwokatem z wykształceniem w powojennej (czytaj: komunistycznej) Polsce i tytułem doktora nauk prawnych z Uniwersytetu Warszawskiego, więc zdaniem wielu rodaków tylko ja coś wiedziałem o przepisach dotyczących mienia zabużańskiego, odszkodowań, nacjonalizacji i większości spraw związanych z ówczesnym polskim prawem. Mimo więc uprzedzeń, że jestem komunistą, przychodzili do mnie pokrzywdzeni przez reżim, a ja w miarę możliwości w sprawach tych pomagałem. Inni polskojęzyczni adwokaci mieli wykształcenie przedwojenne lub tylko kanadyjskie.
Służby czytają powoli
Wtedy nie było łatwo, bo korespondencja kierowana od polskiego adwokata w Montrealu do polskich adwokatów w Polsce i odwrotnie była regularnie czytana przez służby. O faksie czy e-mailu mówiło się wówczas w opowiadaniach futurystycznych. Wielu polskich adwokatów na listy w ogóle nie odpowiadało – na wszelki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta