Gdy patrzę w oczy oskarżonemu, to wiem, kiedy kłamie
Jeśli pojawia się najmniejsza wątpliwość, to nie może być mowy o skazaniu.
Rz: Dlaczego procesy poszlakowe są tak trudne dla sądu?
Barbara Piwnik: Nie jest to jakaś wyjątkowa trudność. Jeśli sąd prawidłowo wdraża wszystkie zasady procesowe, to w każdej sprawie staje przed identycznym zadaniem, tj. wydaniem rozstrzygnięcia. Czy więc oceniamy dowody zebrane w sprawie czy nierozerwalny łańcuch poszlak, zawsze sąd musi być pewien, że istnieje jedna wersja wydarzeń i jedyny oczywisty ich sprawca.
Tam jednak, gdzie oskarżony przyznaje się do winy, sprawa wydaje się o wiele łatwiejsza....
Na pierwszy rzut oka tak. Tylko że sąd jest od zbadania sprawy, a nie od bazowania na tym, co przyniesie do sądu prokuratura. Zresztą z tym przyznawaniem się do winy zalecałabym daleko idącą ostrożność. Nie można bezrefleksyjnie podchodzić do takiego przyznania się. Mamy np. zasadę bezstronności i domniemania niewinności, więc sąd musi poddać oświadczenie oskarżonego drobiazgowej ocenie.
I żadnych wątpliwości mieć nie może?
Żadnych, nawet najmniejszych. Kiedy przy okazji procesu w Poznaniu, który ruszył w miniony wtorek, słuchałam wypowiedzi pseudoekspertów, którzy tłumaczyli, że sąd ma tak badać sprawę, by przed wydaniem wyroku mieć jak najmniej wątpliwości, to byłam przerażona. Przecież jeśli pojawia się najmniejsza wątpliwość to nie może być mowy o skazaniu.
Jednak to właśnie w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta