Cisza! Geniusz w pracy
Roger Federer | Na australijskie korty wróciła legenda tenisa. Na razie Szwajcar gra i wygrywa, ale nawet jak przestanie, gwiazdorskiego statusu nie straci. Zdobył go na zawsze.
Wiele osób interesujących się tenisem ma podobne odczucia: w kategoriach podziwu, atencji, zachwytu, nawet uwielbienia dla zjawiska o nazwie Roger Federer nie ma dziś konkurencji.
Gdziekolwiek gra, jest ulubieńcem tłumów. Nagrodę dla najpopularniejszego tenisisty w ATP Tour (ATP Fan's Favourite) otrzymuje bez przerwy od 2003 roku. Kibice Federera nie tylko podziwiają, oni go bardziej admirują, zagłębiają się w jego życie z pasją, której bliżej do uczuć quasi-religijnych lub wyznań miłości.
Federeromania jest zjawiskiem ponad podziałami mąjątkowymi, granicami krajów i kontynentów. W telewizji można zobaczyć, że w jego loży dla gości siadają Tiger Woods, Rory McIlroy, Michael Jordan albo Kobe Bryant. Gdy zjawia się na przyjęciu u szefowej „Vogue'a" Anny Wintour lub miliardera Larry'ego Ellisona, zachwyty jego grą wyrażają Pele, Samuel L. Jackson, Maradona, Leonardo DiCaprio, Leo Messi, Will Smith, David Beckham i Jackie Chan. Dla niego śpiewają Gwen Stefani i Lenny Kravitz. Ma okolicznościowe znaczki pocztowe i ulice. Kilka grubych biografii.
Jedną z nich był głośny esej amerykańskiego pisarza Davida Fostera Wallace'a „Federer jako doświadczenie religijne" z 2006 roku, w którym autor wkroczył jedną nogą w obszary metafizyki. W największym skrócie: Szwajcar jest jednym z tych nielicznych, niemal nadprzyrodzonych sportowców, których nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta