Smoleńska trauma w nieskończoność
Z jednej strony jako obywatel mam prawo po poniedziałkowej konferencji prokuratury czuć się usatysfakcjonowany, że to najważniejsze ze wszystkich śledztw traktowane jest z powagą i wyjątkową odpowiedzialnością. Z drugiej strony mam jednak prawo do naturalnej irytacji. Od tragicznego kwietniowego poranka minęły 363 tygodnie. Siedem długich lat, w czasie których powinniśmy już jako społeczeństwo się dowiedzieć, co tak naprawdę wydarzyło się na lotnisku pod Smoleńskiem, o ile wersje z raportu Anodiny czy komisji Millera nie są prawdziwe.
Te siedem lat to również dostatecznie długi czas, by prokuratora postawiła zarzuty, a sąd osądził winnych, o ile było kogo za co osądzać. Bilans skazanych w związku z największą narodową tragedią ostatnich dekad to jednak wciąż jedna osoba. Bilans skandaliczny, jeśli brać pod uwagę skalę wątpliwości, jakie sformułowano w związku z katastrofą. Mam oczywiście świadomość, że wyjaśnieniu okoliczności katastrofy nie pomagały ani polityka wewnętrzna, ani geopolityka. Dla rządu Donalda Tuska najwygodniej było zamknąć tę trumnę możliwie najszybciej. I to nie tylko ze względu na to, że Smoleńsk...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta