Zamiast dyscypliny mamy fiskalne poluzowanie
W tym roku, mimo doskonałej koniunktury, można spodziewać się wzrostu deficytu i długu. A to może nam zaszkodzić, gdy gospodarka spowolni. Anna Cieślak-Wróblewska
Deficyt sektora finansów publicznych wyniósł w zeszłym roku 2,4 proc. PKB – wynika ze z wstępnych szacunków GUS, podanych w poniedziałek. Tym samym rządowi PiS udało nieco obniżyć dziurę w finansach (o 0,2 pkt proc.) w porównaniu z 2015 r., który był ostatnim rokiem rządów koalicji PO–PSL.
Pozytywne zaskoczenie
To, że deficyt sektora pozostanie poniżej unijnego limitu 3 proc. PKB, wiadomo już od dłuższego czasu. Jednak skala poprawy jest miłym zaskoczeniem. Warto przypomnieć, że pod koniec zeszłego roku Ministerstwo Finansów przerzuciło na 2016 r. kilka miliardów złotych wydatków z 2017 r. w formie zwrotów VAT, a także zdecydowało, że ze środków budżetowych zostanie zakupiona kolekcja Czartoryskich (w tym m.in. obraz Leonarda da Vinci „Dama z gronostajem") za ok. 420 mln zł.
Do tego Eurostat (unijny urząd statystyczny, który ustala metodologię liczenie deficytu i długu dla wszystkich krajów UE) nakazał rozłożenie dochodów ze sprzedaży częstotliwości LTE na kilka lat –tym samym w budżecie za 2016 r. można było uwzględnić tylko ok. 0,6 mld zł zł zamiast 9,2 mld zł.
– Deficyt na poziomie 2,4 proc. PKB można też ocenić jako zaskakująco niski, także z perspektywy wcześniej wyrażanych obaw co do stanu finansów publicznych i relatywnie niskiego nominalnego tempa wzrostu PKB –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta