Pułapka polityczności
Prawo III Rzeszy czy ZSRR było złe, bo znosiło mechanizmy ustrojowe mające za zadanie kontrolę samowoli władzy. Nie wolno nam o tym zapomnieć.
Są wartości, które stoją ponad prawem. Są nimi sprawiedliwość, bezpieczeństwo, a nade wszystko polityczność" – pisał 7 marca 2017 r. na łamach „Rzeczpospolitej" Tomasz F. Krawczyk. Autor podbudował tezę argumentem z prawa nazistowskiego. Powołując się na poglądy filozoficzne Gustava Radbrucha, zauważył, iż „prawo pozytywne wraz ze specyficzną kulturą posłuszeństwa urzędników i prawników wobec prawa uczyniły ich bezbronnymi wobec ideologii nazistowskiej". W świetle wywodu Krawczyka przyczyna choroby to pozytywizm prawniczy – ze względu na brak „osadzenia zarówno w etyce, jak i w moralności". Lekarstwem na takie prawo ma być polityczność. A kto się z tym nie zgadza, jest „obrońcą przegranej sprawy".
Czy rzeczywiście? Przede wszystkim wypada odnotować, że nie ma jednego pozytywizmu prawniczego. Podobnie jak w architekturze nie ma klasycyzmu, lecz są rozmaite klasycyzmy. Zapewne zgodzi się z tym turysta, który wczoraj oglądał Akropol, a dziś poszedł na spacer do warszawskich Łazienek. Ale...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta