Współpraca albo marginalizacja
Współczesny świat jest bezlitosny dla słabych graczy. Bez unijnego parasola europejskie państwa staną się coraz mniej znaczącymi pionkami na globalnej szachownicy – pisze ekonomista.
W marcu obchodziliśmy 60. rocznicę podpisania traktatów stanowiących podwaliny dzisiejszej Unii Europejskiej. Przez dziesięciolecia, w czasie których wykuwał się obecny jej kształt, proces integracji miał własną dynamikę. W różnych okresach napędzały go różne motywy, począwszy od chęci zapewnienia Europie trwałego pokoju, a skończywszy na planach uczynienia z niej najbardziej konkurencyjnego elementu światowej gospodarki. Dziś mocnych argumentów za integracją dostarcza przede wszystkim otoczenie Unii. Zmiany w nim zachodzące powodują, że działania podejmowane przez poszczególne kraje na własną rękę będą coraz mniej skuteczne. W kontekście tych zmian dezintegracja europejska wydaje się wręcz irracjonalna.
Nie oznacza to jednak, że nie może do niej dojść. Jak wskazują doświadczenia z przeszłości (także tej nieodległej, by przywołać niedawną decyzję o brexicie), również procesy dezintegracji charakteryzują się własną dynamiką, która nie do końca podąża za tym, co w powszechnym przekonaniu uznawane jest za racjonalne. W tej sytuacji złe odczytanie procesów politycznych zachodzących w Europie oraz brak rozwiązania problemów z przeszłości (m.in. wad w konstrukcji Unii i strefy euro oraz nadmiernie narosłych długów) może doprowadzić do rozpadu UE wtedy, gdy jej znaczenie dla europejskich krajów – w tym Polski – jako instrumentu zachowania globalnego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta