Odwinąć się Brukseli
Unia Europejska przekształciła się w skansen ideologicznego dyktatu, politycznej opresji i dominacji silnych nad słabszymi – twierdzi publicysta.
W kwestii wejścia do Unii kierowana przez mnie wówczas „Gazeta Polska" powiedziała zdecydowanie „tak". Uczyniliśmy to nie z miłości do brukselskiej biurokracji, lecz z poczucia, iż mentalnie, cywilizacyjnie, kulturowo jesteśmy częścią Zachodu. Dziś już mało kto o tym pamięta, ale gdzieś w połowie lat 90. rozpętała się, bezpośrednio wokół nas, po prawej stronie sceny politycznej, medialna kampania pod hasłem „precz z Europą, masonami, Ameryką, NATO". Propozycja była czytelna, zresztą niespecjalnie się z nią kryto: z Rosją przeciw zgniłemu Zachodowi. Nie po to w przeszłości stawałem wielokrotnie w obronie historycznej roli i pozycji Romana Dmowskiego, żeby teraz spokojnie patrzeć, jak jego idea powraca w paskudnej bogoojczyźnianej karykaturze. Zareagowaliśmy z całą mocą i nasze „tak" dla Unii było oczywistą konsekwencją, a zarazem niezbywalnym elementem podjętej przez nas kampanii przeciw „łubiankowym" sentymentom i zalotom.
Zawiedzione nadzieje
Gdy wypowiadaliśmy, i to z pełnym przekonaniem, „tak" dla UE, widzieliśmy w niej organizację nieruchawą, nadmiernie zbiurokratyzowaną, ale w sumie przyjazną, oddaną szczytnym ideałom solidarności i braterstwa, kierowaną przez ludzi może nie najwyższego lotu, ale przynajmniej dobrej woli. Jako ewentualne zagrożenie jawiły nam się ciągotki tamtejszych urzędników w stronę mnożenia zbędnych, często absurdalnych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta