To nie są normalne wybory
Hiszpania | Partie niepodległościowe nie mogą być pewne zdobycia większości mandatów w parlamencie katalońskim. Nie wiadomo, czy Madryt pozwoli im rządzić, jeżeli wygrają.
Jerzy Haszczyński z Barcelony
Na ulicach Barcelony widać niewiele plakatów z wizerunkami polityków, ale przyśpieszone przez hiszpański rząd wybory do katalońskiego parlamentu, które odbędą się 21 grudnia, budzą tu wielkie emocje. Według sondaży frekwencja ma być wyjątkowa – ponad 80 procent.
Wyjątkowe są też warunki, w jakich wybory się odbywają. Katalonia po ogłoszeniu przez poprzedni parlament niepodległości i republiki jest zarządzana bezpośrednio z Madrytu zgodnie z artykułem 155 konstytucji (odnoszącym się do wspólnot autonomicznych, które działają wbrew prawu albo „poważnie godzą w interes powszechny Hiszpanii"). Czterech liderów siedzi w więzieniu, a jeden, szef obalonego przez Madryt rządu regionalnego, przebywa w Brukseli i najprawdopodobniej nie odważy się wrócić, bo zostałby aresztowany. Mimo to dwóch z nich – były premier Carles Puigdemont (zwany „naszym prezydentem") i były wicepremier Oriol Junqueras – jest na pierwszych miejscach list wyborczych swoich partii. Oni mają przyciągać wyborców, choć w nowym parlamencie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta