Nowy parlament, stary premier?
O tym, czy szefem rządu pozostanie Beniamin Netanjahu, zadecyduje nie tylko wynik jego bloku Likud, ale i poparcie dla niewielkich partii prawicowych, potencjalnych koalicjantów.
Już po otwarciu we wtorek lokali wyborczych Netanjahu straszył w mediach społecznościowych swych zwolenników, że jego najpoważniejszy konkurent zamierza po wyborach utworzyć rząd koalicyjny z partiami Arabów palestyńskich. Dla wielu członków coraz bardziej konserwatywnego społeczeństwa taki rozwój sytuacji jest równoznaczny ze zdradą ideałów syjonistycznych. Mogli temu zapobiec, oddając głosy na blok Likud.
Taki sam manewr Netanjahu zastosował już w poprzednich wyborach, mobilizując na kilka godzin przed zamknięciem lokali alarmującymi tweetami, że Arabowie masowo ruszają na głosowanie. Straszenie tą grupą, która stanowi około 15 proc. elektoratu, przyczyniło się wtedy do sukcesu Likudu oraz ugrupowań prawicowych.
W chwili zamykania tego wydania nie było jasne, czy będzie tak i tym razem. Wiadomo było jednak, że gen. Benny Gantz,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta