Czarownice z Doruchowa
Nawiedzona wiedźma i uznawana za wilkołaka żebraczka oskarżyły zapracowane wiejskie kobiety o rzucenie czarów.
Łuskanie słonecznika może być niebezpiecznym zajęciem. Przekonała się o tym dziedziczka wielkopolskiej wsi Doruchowo, pani Stokowska, której łuska wbiła się pod paznokieć i spowodowała zakażenie. Na domiar złego na jej głowie utworzył się kołtun, czyli kłąb zlepionych brudem, łojem i muszymi odchodami włosów, świadczący o niechęci jaśnie pani do mycia. Po kilku dniach z opuchniętego palca zaczęły się wydostawać kości paliczków. Sprowadzenie lekarza z Poznania było kosztowne, a małżonek oszczędny. Zdecydował się na usługi znachorki z sąsiedniej wsi. Wiedźma była ponoć opętana przez diabła, który ułatwiał jej stawianie diagnozy oraz doradzał przy prowadzeniu terapii, co jakoś nikomu nie przeszkadzało.
Trzy wiedźmy
Nawiedzona baba stwierdziła autorytarnie, że chorobę wywołał urok, czyli czary rzucone przez wsiowe zawistne cioty, jak nazywano podrzędne czarownice. Zgodnie z jej twierdzeniem główną podejrzaną była niejaka Dobra. Wystarczyło ją oskarżyć, przesłuchać w izbie tortur i spalić na stosie, a wówczas diabeł się wystraszy, a chora szybko wyzdrowieje. Wskazanie najbardziej zaradnej kobiety we wsi nie było przypadkowe. Prawie wszyscy zazdrościli jej ładnego domu, udanych plonów, a przede wszystkim niepijącego męża Kazimierza. Oskarżenie znalazło zrozumienie, tym bardziej że rodzina Dobrej była skłócona z dworem. Przypuszczano, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta