Sąd tyran czy sąd tyrała, czyli o niezależności sądów
Henryk Walczewski Odformalizowanie nastąpi, kiedy czynności proceduralnych będzie mniej, a nie kiedy zastąpią je inne.
Spór o niezależność sądów wiodą dzisiaj politycy i instytucje międzynarodowe, a także uznane autorytety. Choć jak każdy mam o nim swoje zdanie, to nie zamierzam w tym miejscu nikomu przyznawać racji. Bo chciałbym poruszyć zaniedbany temat zupełnie innego rodzaju, chociaż tak samo odnoszący się do niezależności sądów. A mianowicie, w jakim stopniu niezależność sądów przekłada się na tzw. sprawność postępowania – czyli dostęp obywatela do sądu mierzony skalą trudności w złożeniu pozwu oraz oczekiwaniem na wynik, czyli wyrok lub inne rozstrzygnięcie. Ograniczając się do spraw cywilnych – ponieważ w odniesieniu do spraw karnych trudno mówić o dostępie obywatela do sądu na jego żądanie. W prawie karnym wartością naczelną jest prawo do obrony. To inny mechanizm o odmiennej naturze, wywodzącej się z odmiennych sytuacji życiowych, przepisów i interesów, a także organów i środków, jakie mają stosować.
Od wielu lat, a właściwie już dziesięcioleci uwadze ustawodawcy umyka zależność pomiędzy ilością przepisów i ich skomplikowaniem a korzystaniem z prawa do sądu. Bo w praktyce wychodzi na to, że im więcej zasad i przepisów, tym gorzej. Można też dojść do wniosku, iż istnieje przekonanie ustawodawcy, że bardziej można i trzeba ufać normom stanowionym niż decyzjom sędziowskim. Im większy jednak nacisk normatywny na sądy (mierzony objętością kodeksów i innych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta