Powierzenie a udostępnienie danych
Lubimy te umowy, które znamy. To błąd, który czasem może nas drogo kosztować.
Pamiętacie państwo Inżyniera Mamonia z „Rejsu” i jego słynne „mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem”? Mnie ta postać zawsze przychodzi do głowy, gdy mierzę się z tematem umów dotyczących danych osobowych. Tylko co ma wspólnego inżynier Mamoń i RODO? Zaraz postaram się wszystko wyjaśnić.
Gdy myślimy o umowach dotyczących danych osobowych, pierwsze i bardzo często jedyne skojarzenie to umowa powierzenia danych osobowych do przetwarzania. Dlaczego? Bo ten typ umowy (z góry przepraszam cywilistów za użycie tutaj pojęcia typu umowy) znamy od lat, bo został on dokładnie opisany w przepisach RODO, bo zawsze zawieraliśmy właśnie umowę powierzenia, bo… Tak, lubimy te umowy, które znamy. A tymczasem to błąd, który czasem może nas drogo kosztować.
W kontekście danych osobowych możemy mówić o trzech rodzajach umów: umowa powierzenia, umowa udostępnienia danych oraz uzgodnienia współadministratorów danych. O ile kwestie współadministrowania to zupełnie odrębny temat, o tyle powierzenie i udostępnienie danych lubią się w praktyce mieszać, z nieustanną tendencją do traktowania...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta