Bez monopolu w reklamie
Ochroną nie jest objęty sam pomysł, a jedynie twórcze jego wyobrażenie.
Pamiętacie, jak mocno bujało na falach „łódką Bols”? Albo gdy przekonywano nas w reklamie piwa, że „Baśka wcale nie miała fajnego biustu”? A może tę reklamę, w której znany aktor promował pewną rozgłośnię radiową, wykrzykując nagle „Ciemność, widzę ciemność”? Albo w końcu tę, w której inna rozgłośnia radiowa wykorzystała w swojej reklamie modela łudząco podobnego do światowej sławy muzyka Lennego Kravitza?
Są granice i granice
Przedsiębiorcy prześcigają się w wymyślaniu i pokazywaniu nam coraz to nowych, bardziej zmyślnych i wpadających w oko lub ucho przekazów reklamowych. Można oczywiście grać bezpiecznie i zachowawczo. Wpaść na pomysł, opracować reklamę od A do Z, sprawdzić, czy nie było takiej wcześniej i czy nikomu z żadną inną reklamą się nie kojarzy, nabyć do niej wszelkie prawa i dopiero wtedy wpuścić w eter. Stara zasada mówi jednak, że ten, kto nie gra, nie może wygrać. Chodzi oczywiście o grę w balansowaniu na granicy tego co dozwolone i zakazane, o grę o konsumenta, rozpoznawalność, atrakcyjność, sprzedaż. O większe zyski i... mniejsze koszty. Ten, kto podejdzie pod tę granicę bardzo blisko, ale jej nie przekroczy, najczęściej wygra – najwięcej, najmniejszym kosztem.
Ale jak to w życiu, tak i w prawie bywa, są granice i granice. O przekroczeniu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta