Klątwa klientelizmu
Przynajmniej w ciągu najbliższych 10–15 lat nie grozi nam nic podobnego do tego, co stało się Ukrainie.
W polskiej polityce zagranicznej co jakiś czas pojawia się pokusa klientelizmu. Chodzi o ustawianie się w roli podopiecznego w stosunku do patrona, którym naturalnie są Stany Zjednoczone. W przypadku Polski tylko one mogą odgrywać taką rolę i Warszawa niekiedy decyduje się na rolę klienta, który kupuje w Waszyngtonie taki status, czyli pozycję i bezpieczeństwo. Kupuje w sensie dosłownym i przenośnym, to znaczy lokując tam wielkie zakupy, zwłaszcza sprzętu zbrojeniowego, oraz udzielając aktualnej polityce USA bezwarunkowego poparcia.
Po raz pierwszy przydarzyło się to w kontekście wojny przeciwko Irakowi, do której Polska przystąpiła wbrew prawu i faktom, licząc na szczególne względy w Białym Domu. Wojna okazała się katastrofalnym błędem, a korzyści za nasz udział były dużo poniżej oczekiwań. Po raz drugi relację klientelistyczną rządzące Polską PiS zbudowało w czasach Donalda Trumpa. Wtedy, oprócz silnej zbieżności ideowej (populistyczny nacjonalizm), pojawiła się tożsamość instynktów politycznych. Trump wręcz oczekiwał od swoich partnerów zagranicznych tego rodzaju postawy, zaś PiS rozumiało tę logikę, bo taką socjotechniką posługiwało się w kraju. Dla Warszawy dodatkowym czynnikiem była konfrontacja z UE. Trump także Wspólnoty nie znosił, bo była zbyt duża i nie pozwalała mu traktować się jak wasala. Nawiązując szczególne relacje z Trumpem, rządzące Polską PiS mogło...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta