Lewica, ale jaka
Można mieć najbardziej szczytne ideały i nie potrafić ich zrealizować. A wyborca głosuje wedle innych kryteriów niż słuszność – były przewodniczący SLD polemizuje z Marcinem Giełzakiem.
Bardzo lubię i szanuję Marcina Giełzaka, którego trzeźwy sposób myślenia i analizy świata poznałem w trakcie współpracy w projekcie „Konsens”. Bardzo cenię ten typ myślenia o rzeczywistości, który najkrócej wyrazić można stereotypowym „myślę, więc wątpię”. Bez niego nie można sobie wyobrazić postępu, dążenia do zbudowania rzeczywistości, która będzie lepsza niż to, co jest. W projekcie „Konsens” tworzymy więc pewną frakcję zdroworozsądkowców, czasem wspólnie z jedną grupą ludzi prawicy, czasem z inną (generalnie prawica o różnych barwach w tym projekcie dominuje).
Niestety, nie mieliśmy okazji porozmawiać o lewicy, choć znam jego miłość do PPS-u, zwłaszcza emigracyjnego. Z tym większym zaciekawieniem sięgnąłem po rozmowę, jaką przeprowadził z nim w „Plusie Minusie” Roch Zygmunt („Marcin Giełzak: Woke rozbija lewicę i pozwala ją przejąć korporacjom”, 18 sierpnia 2023 r.). I niestety się rozczarowałem. I to z wielu powodów.
Antykomunizm jak odra
Zacznę od tego, że Marcin Giełzak mocno tkwi na pozycjach ahistorycznych. Współczesną lewicową partię parlamentarną nazywa postkomunistami i odróżnia ją od lewicy socjaldemokratycznej. Ja się za...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta