Pokerowa zagrywka Donalda Trumpa w sądzie
Były prezydent traktuje proces jak kampanię wyborczą. Wierzy, że na fali dobrych sondaży zdobędzie Biały Dom i związany z tym immunitet, zanim trafi do więzienia. Może się przeliczyć.
– Jeżeli nie uspokoi pan swojego klienta, ja to zrobię – wymiana zdań z adwokatem Donalda Trumpa pokazała w poniedziałek, że sędzia Arthur Engoron już z wielkim trudem trzyma nerwy na wodzy. Miliarder wpadł tu we własną pułapkę: chcąc oddalić proces, spytał na jego wstępie ławę przysięgłych, czy jest winny zarzucanych mu czynów. Wbrew jego kalkulacjom usłyszał odpowiedzieć pozytywną. Teraz więc Engoron już nie musi rozstrzygnąć o winie, lecz jedynie o wymiarze kary.
A jest ona potencjalnie surowa: nie tylko 250 mln dolarów, ale i zakaz prowadzenia biznesu w stanie Nowy Jork, co oznaczałoby konieczność sprzedaży pod przymusem zasadniczej części aktywów Trumpa. Gorzej: podcięłoby obraz skutecznego biznesmena, który był fundamentem kariery politycznej miliardera.
Prokurator Letitia James zarzuca Trumpowi, że radykalnie przeszacował wartość posiadanych aktywów. W ten sposób oszukał udzielające mu kredytów banki i oferujące mu polisy towarzystwa...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta