„1984” Orwella 40 lat później
Gdyby książkę George’a Orwella znał Jarosław Kaczyński – może nie przegrałby wyborów. W jego ulubionym Berlinie „1984” znają z nowych tłumaczeń i inscenizacji Luka Percevala w Berliner Ensamble.
Ponowna lektura „1984” to świetna okazja, by zdać sobie sprawę z mylnego wrażenia, jakie możemy mieć, sądząc, że skoro czytaliśmy klasyczną książkę wiele lat temu – świetnie ją znamy. Nie chodzi bynajmniej o to, że wiele rzeczy zapominamy, lecz o sytuację, gdy teraźniejszość w zaskakujący sposób zaczyna doganiać opisaną rzeczywistość, w tym przypadku orwellowską dystopię. Bo jeśli w demokracji możliwe są tendencje, przed jakimi ostrzegał George Orwell w „1984”, obywatele mają prawo czuć się zagrożeni, zaś rządzący powinni sobie powiedzieć: „stop, nie idziemy tą drogą”. Tak się jednak nie stało.
Na początek dwa przykłady z powieści, którą – przypomnijmy – Orwell pisał w 1948 r., a opublikował rok później, czyli w czasie, gdy zaczynał się najgorszy dla Polski etap stalinizmu. Najpierw zdanie o telewizyjnych „Dwóch Minutach Nienawiści”: „Program Dwóch Minut Nienawiści zmieniał się codziennie, lecz za każdym razem koncentrował się na Goldsteinie” – Goldstein śmiał bowiem krytykować Wielkiego Brata i wyszydzał Partię, opowiadał się za wolnością słowa. Każdy zaś, kto choć raz ostatnio oglądał „Wiadomości”, ma prawo pomyśleć, że dla TVP Goldsteinem był Donald Tusk. A gdy w reżyserce TVP zasiadać mogła posłanka PiS Joanna Lichocka, zaś do prezesa TVP Mateusza Matyszkowicza o trzeciej w nocy mógł dzwonić...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta