Myślozbrodnie Ignacego Czwartosa
Czy Czwartos jest prawicowy czy lewicowy, nie wiem. Ale ocena jego malarstwa według jednego kryterium byłaby absurdem. Gdy cały ludzki kosmos sprowadzimy do politycznej wojny, co z nas zostanie? Co się ostanie ze sztuki?
Protest za protest, oburzenie za oburzenie, bojkot za bojkot, hejt za hejt… Kiedy ogłoszono, że w roku przyszłym podczas biennale w Wenecji Polskę reprezentował będzie krakowski malarz Ignacy Czwartos, rozległy się lament i krzyki. Reakcja ta wpisuje się w klimat naznaczonej politycznym sporem bezwzględnej wojny o kulturę. Już nie merytoryczne racje, nie jakość dzieła, jego szczerość czy warsztat artysty, tylko uzurpatorsko nadawana pieczęć afiliacji profiluje stanowiska. „Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze”. A te mniej równe, niech przepadną.
Milczenie bywa oznaką martwoty i otępienia. Znamy milczenie wymuszone z okresu realnego totalitaryzmu. Ale totalitarną pokusę widać też w huraganowym krzyku, w aktach kancelowania słabszych. Stroną słabszą są dziś ci, którzy nie posiadają medialnych instrumentów ekspresji. Mogą sobie do woli pisać na Berdyczów i tak nikt nie usłyszy.
Do niedawna uważano kulturę unieważniania za przejaw postmodernistycznej wojny gwelfów i gibelinów. Jednak rzeczywistość wyszła poza schemat, co opisał prof. Marek Krajewski w tekście „Cancel culture: unieważniając unieważnianie”. Istnieją kancelujące praktyki, których naturę określić można jako „prosystemową reakcję podmiotów zaniepokojonych demokratyzacją zasobów,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta