Wzór stabilności i młody mistrz
Białorusinka Aryna Sabalenka potwierdziła w Melbourne, że dojrzała do obrony tytułu. Włoch Jannik Sinner udowodnił, że kto wygrywa z Novakiem Djokoviciem, ten wygrywa już wszystko, nawet w wielkoszlemowym debiucie.
W sportowych ocenach Aryny Sabalenki wątpliwości nie ma – Białorusinka wygrała turniej w Melbourne Park, nie mając dnia słabości. Nawet półfinał z Coco Gauff, w którym straciła 10 gemów (w sześciu pozostałych meczach – 21) nie zmienia opinii, że drugi tytuł w Australii wzmocnił pozycję Sabalenki w tenisie tak bardzo, że można dyskutować, czy ranking WTA prawidłowo odzwierciedla kolejność na szczycie.
Mecz finałowy z Qinwen Zheng, rosnącą w siłę 21-letnią Chinką, która w minionych miesiącach zaczęła spełniać zapowiedzi, że stanie się drugą Na Li, nie był przesadnie pasjonujący właśnie dlatego, że przyszła mistrzyni miała zbyt dużą przewagę: serwowała lepiej, potężnymi forhendami karała surowo każdy błąd przeciwniczki, inne zagrania też opanowała wystarczająco dobrze, by po 76 minutach drugi raz podnieść w górę trofeum, czyli Daphne Akhurst Memorial Cup.
Zadowolona z siebie
Może naprawdę się denerwowała, wchodząc na Rod Laver Arena na ostatni mecz, ale po dwóch godzinach, kiedy sączyła przed dziennikarzami kieliszek szampana, mówiła, że niepokój minął, gdy tylko stanęła na niebieskim korcie, że poczuła kontrolę nad sytuacją i to uczucie z łatwością przeniosła na grę z Chinką.
Obrona tytułu wielkoszlemowego rok po roku w kobiecym tenisie zdarza się ostatnimi laty...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta