Kadencję KRS trzeba skrócić
Pod rządami przewodniczącej Dagmary Pawełczyk-Woickiej Krajowa Rada Sądownictwa zbyt często wkraczała na pole polityki. Mnie się to nie podobało – mówi Wiesław Johann, sędzia TK w stanie spoczynku i od piątku były przedstawiciel prezydenta Andrzeja Dudy w Radzie.
Po dziesięciu latach przestaje pan być przedstawicielem prezydenta w Krajowej Radzie Sądownictwa. Czuje pan żal czy ulgę?
Ani żalu, ani ulgi. Uważam, że to prezydenckie konstytucyjne prawo powołać swojego przedstawiciela do KRS, a potem go odwołać. Może jest we mnie troszkę żalu, bo wydaje mi się, że dobrze mi się pracowało w Radzie. Miałem znakomite kontakty z pracownikami biura, a przede wszystkim mogłem prezentować poglądy i stanowiska, które w konkretnych sprawach uważałem za właściwe. Takie, które wynikają z mojej wiedzy, mojego doświadczenia, 60 lat praktyki.
Wie pan, co wpłynęło na decyzję prezydenta? Mówi się, że został pan odwołany, bo za bardzo zbliżył się pan do opozycji w Radzie. Bardziej niż do pozostałych sędziów tzw. opcji rządowej. Czy to prawda?
Nie wiem, co się mówi, i nie zaprzątam sobie tym głowy. Podchodziłem do każdego członka Krajowej Rady Sądownictwa z sympatią i uznaniem. Czyniłem tak zarówno teraz, jak i przed laty, kiedy Rada działała na innych zasadach. Faktem jest, że w obecnej Radzie przedstawicielem Senatu jest Kazimierz Ujazdowski, mój przyjaciel, z którym znamy się od wielu lat. Jego dzieci bawiły się w moim ogródku, a moja żona organizowała dla nich Dzień Naleśnika. Trudno więc teraz, kiedy został reprezentantem Senatu w KRS, bym się z nim nie przywitał i nie potraktował jako swojego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta