Filipika „wstecznika” w sprawie nierówności
Bieda ustępuje szybciej niż się powszechnie sądzi, a nierówności w granicach państw nie rosną, a być może nawet nieco spadły – pisze publicysta ekonomiczny.
Pytają, czemu tyle nierówności? Jedni odpowiadają, że są pożyteczne, wręcz niezbędne. Inni podkreślają, też słusznie, że nie trzeba ich znosić, bo ani to potrzebne, ani też możliwe. Najwięcej zaś tych, którzy wprawdzie milczą w sprawie, jednak boleją nad biedą, a już zwłaszcza nędzą, których dawno mogłoby już nie być, przynajmniej na Zachodzie.
Naukowa kontra do Thomasa Piketty’ego
Dość głośno ostatnio w „określonych kręgach” o konkluzjach będących w konflikcie z tezami Thomasa Piketty’ego, który kilka lat temu zaczadził miliony umysłów opiniami o nierównościach dochodowych w bogatych i bogacących się państwach świata. Stwierdził, że te urosły i rosną, że to źle, i to bardzo.
Nie zgadza się z nim czwórka w składzie: Maxim Pinkovoskiy, Kasey Chatterji-Len (obaj z Fed of New York) oraz Xavier Sala-i-Martin i William Nober (obaj z Columbia University). W marcu br. opublikowali tzw. working paper, w którym konkludują, że „nierówności w państwach spadają” („Inequality within countries is falling”). Twierdzą, że jest inaczej niż sądzi Piketty, ponieważ działa mechanizm nieujawniania (underreporting) sprawiający, że w miarę jak ludzie biedni stają się zamożniejsi, są skłonni zaniżać swoje dochody. W rezultacie, jeśli uwzględnić ten fenomen,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta