Uderzenia wyrywały rakietę z ręki
Aryna Sabalenka po dwóch wygranych Australian Open sięgnęła po swój trzeci wielkoszlemowy tytuł, pokonując w finale US Open Jessikę Pegulę 7:5, 7:5.
Rok temu również po zakończeniu finału zalała się łzami. Wtedy przegrała dość niespodziewanie, a może nawet niesprawiedliwie, z Amerykanką Coco Gauff (6:2, 3:6, 3:6). Teraz Sabalenka też płakała, bo sobotni wieczór na korcie Arthura Ashe’a był pełen emocji, ale jej oblicze rozświetlał także uśmiech.
– Wiem, jak ciężko przegrać tutaj w finale – pocieszała zawiedzioną Pegulę podczas ceremonii dekoracji. Amerykanka robiła, co tylko mogła. Zagrała naprawdę dobry mecz, może jeden ze swoich najlepszych, ale podczas tegorocznego US Open Sabalenka była poza zasięgiem.
Czerpała dobrą energię z trybun
Wychodząc na mecz finałowy, Pegula zdjęła słuchawki, jakby chciała czerpać energię z atmosfery, jaką stworzyła publiczność na największym z tenisowych stadionów. To dobrze na nią podziałało. Mecz zaczęła z nadzieją, mocno zmotywowana.
Czerpała dobrą energię z trybun, na których usiedli m.in. siedmiokrotny mistrz świata Formuły 1 Lewis Hamilton i złoty medalista olimpijski w biegu na 100 m Noah Lyles.
Już w pierwszym gemie, przy serwisie Sabalenki, Pegula prowadziła 30:0. To był sygnał, choć Białorusinka jeszcze wtedy odrobiła straty. Minęło kilka minut i w trzecim gemie tenisistka z Buffalo przełamała rywalkę. Nic więc...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta