Polityczne gry w cieniu zagrożenia
Solidna gospodarka ściera się w Korei z rozdygotaną polityką. I tą ostatnią nieładnie zabawił się prezydent Yoon Suk-yeol.
Kiedy ponad dziesięć lat temu miałem zaszczyt uczestniczyć w spotkaniu koreańskiej grupy ds. zjednoczenia państw półwyspu z polskimi ekspertami (organizował je MSZ w Warszawie), w sposób nieco przekorny zadałem pytanie: czy i jak Seul jest przygotowany na nagły kryzys uchodźczy, który może się wiązać z jakimiś nadzwyczajnymi okolicznościami, na przykład antykimowskim puczem w Pjongjangu? Pytanie odnosiło się oczywiście do nieprzewidywalności historii i miało w podtekście upadek berlińskiego muru w 1989 roku, kiedy w ciągu kilku dni na teren Republiki Federalnej Niemiec przeszły dziesiątki tysięcy ludzi.
Po stronie koreańskiej zapanowało na chwilę dyplomatyczne milczenie, a po tym, jak zacząłem dopytywać o szczegóły, między innymi o przygotowane obozy dla uchodźców, środki sanitarne czy wsparcie humanitarne, lider delegacji, wicepremier rządu w Seulu, odpowiedział, że Południe nie jest przygotowane na taką sytuację, bo ona najpewniej w przewidywalnym czasie się nie wydarzy. Zaprzeczył w ten sposób samemu sobie, bo delegacja, którą gościliśmy w Warszawie, tuż przed jej wyjazdem do Berlina, miała na celu opracowanie w Polsce i w Niemczech scenariuszy zjednoczeniowych.
Groźby z północy
Dlaczego przywołuję to zdarzenie z nieodległej przeszłości? Bo dużo mówi o mentalności koreańskich elit, które wciąż żyją w cieniu podziału...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta