Od cudów nad urną do botów
Polacy chcą wybierać prezydenta w sposób bezpośredni.
Kłopoty z ustaleniem ostatecznego wyniku wyborów prezydenckich mogłyby być kolejnym dowodem na to, że głowę państwa powinniśmy wybierać w sposób pośredni, przez Zgromadzenie Narodowe. Mogłyby być, ale nie będą. Podobnie jak argumenty o wiele ważniejsze. Polacy chcą bezpośrednio wybierać lokatora Pałacu Prezydenckiego, nawet jeśli ten sposób jego elekcji szkodzi im samym oraz ich państwu.
W 1990 roku decydowaliśmy się na ten, a nie inny, sposób wyboru najważniejszego urzędnika przez przypadek, ale nasi rodacy przyzwyczaili się do niego i za nic nie chcą zrezygnować z bezpośredniego udziału w tym akcie. A szkoda, bo tylko poprzez zmianę modelu elekcji prezydenta mogliby osiągnąć to, czego pragną – polityka dbającego o ogół Polaków, a nie tylko o tych, którzy go wybrali. Nasi współobywatele chcą zjeść ciastko i mieć ciastko, czyli wybierać głowę państwa w wyborach prezydenckich oraz mieć „prezydenta wszystkich Polaków”. Ale tego nie da się pogodzić.
Mordercza kampania wyborcza
Obecnie, by...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
