Artysta jak coca-cola
Zareżysera kultowego uchodzę głównie w Polsce
Artysta jak coca-cola
Podejrzewam, że wszyscy dziennikarze zaczynają teraz rozmowy z panem od tego samego stwierdzenia. "Buntownik z wyboru" jest najbardziej konwencjonalnym z pana filmów.
GUS VAN SANT: Mnie się wydaje, że zawsze byłem konwencjonalny. Krytycy traktują "Buntownika z wyboru" tak, jakby to był przełom w mojej karierze. Ale ja żadnego przełomu nie czuję. Zrobiłem film, przy którym do niczego się nie zmuszałem, nie sprzeniewierzyłem się sobie. Może po prostu ja sam się zmieniam.
Pana pierwsze obrazy -- "Mala noche", "Drugstore cowboy" czy "Moje prywatne Idaho" -- były filmami kultowymi, idącymi pod prąd, "Buntownik" jest w swojej strukturze bardzo hollywoodzki.
Od początku wiedziałem, że to materiał na film hollywoodzki. Ale bardzo ciekawy film hollywoodzki. Dwaj młodzi aktorzy Matt Damon i Ben Affleck napisali scenariusz mądry, daleki od wytwórnianej sztampy. Kiedy dostałem go do ręki, pochłonąłem go w jeden wieczór. Zadzwoniłem do studia i powiedziałem: "Jeśli chcecie, żebym to robił, mogę stanąć za kamerą natychmiast".
Co pana w tym tekście najbardziej zainteresowało?
To był dla mnie powrót do młodzieńczych wyobrażeń o kinie. "Buntownik z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta