Wierzą w niego, jak w swoją kieszeń
DORADZTWO PRAWNE
Nieprawi synowie Temidy
Wierzą w niego, jak w swoją kieszeń
Koszty zastępstwa prawnego przed sądami były w dawnych czasach dość wysokie, co przy powszechnej raczej nieznajomości skomplikowanych przepisów stawiało w niezwykle trudnej sytuacji chcących dochodzić swych praw bądź oskarżnych. Odnosiło się to zwłaszcza do ubogich, których całe legiony stawały przed obliczem Temidy, a nie stać ich było nie tylko na wynajęcie złotoustego mecenasa, ale nawet na pośledniego kauzyperdę, jak ongiś pogardliwie nazywano lichego prawnika.
Ci pokątni doradcy potrafili zresztą wyciągnąć pieniądze z "pularesów" prostaczków o wiele sprytniej i skuteczniej niż profesjonalni adwokaci. Jednego z takich samozwańczych obrońców, niejakiego Konstantego Grzybowskiego, opisał historyk XIX-wiecznej palestry, Aleksander Kraushar.
"Pan Konstanty -- czytamy -- to obrońca i opiekun poczciwych i naiwnych kmiotków. Wierzą w niego jak w swoją kieszeń, towarzyszą mu nieustannie w sądzie, na mieście, w gabinecie, radzą się go we wszystkim. Czasami ułatwia im pan Konstanty zachody i sam do nich zjeżdża na jarmark. Sadowi się w pobliskiej karczmie i udziela audiencji kmiotkom. Wiedzą już o przyjeździe pana Konstantego siermiężni klienci. Tłumnie gromadzą się z papierami i woreczkami śrybrnych rubli, starannie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta