Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Dopóty, dopóki

31 lipca 1999 | Plus Minus | AE

PROZA

Dopóty, dopóki

ASAR EPPEL

Samson Jesieicz lubił napoje chłodzące. Namiętność ta wespół z pamięcią o kirowych dachach (jego ojciec był "kirszczykiem" - człowiekiem, który pokrywał dachy swego rodzaju smołą ziemną - odpadami przemysłu naftowego) to było wszystko, co w nim zostało z mieszkańca Baku, skąd przybył do stolicy, żeby studiować na wyższej uczelni technicznej.

W Moskwie nie wyzbył się swego tambylczego zamiłowania. A napój jednak można otrzymać praktycznie zawsze; weźmy na przykład wczorajszą herbatę z cytryną. No, ale jak ją ochłodzić? Potrzebny jest lód. A skąd go wziąć? Jak to skąd? Z Rynku Puszkinowskiego!

... Na Rynku Puszkinowskim była góra lodowa, a dokładniej mówiąc, jej widoczny wierzchołek, który swą urwistą potęgą wznosił się na starym asfalcie, chroniony przed letnim słońcem przez grubą warstwę trocin (niektórzy twierdzą, że trociny trzeba mieszać z torfem, ale na Rynku Puszkinowskim były czyste trociny - sosnowe).

Widocznym wierzchołkiem nazwałem ową górę dlatego, że niewidoczna praca przy jej wzniesieniu była wprost ogromna. Kiedy zbliżała się zima, już od pierwszych przymrozków, z czarnego, położonego na ziemi węża zaczynała lecieć woda bieżąca. Rozlewała się po asfalcie, zastygłym i księżycowym w dotyku, jakim bywa każdy asfalt przed grudniem -...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 1763

Spis treści
Zamów abonament