Łzy Wujka
Co było w tej sprawie takiego, że była ważniejsza niż żona i dziecko, niż życie?
MARIA NOWAKOWSKA-MAJCHER
ZDJĘCIA: RAFAł KLIMKIEWICZ (3), AUTORZY ANONIMOWI (4)
STANISŁAW PŁATEK: - Nie trzeba o nich mówić "sieroty". One są nasze: dzieci kopalni "Wujek".
KASIA: - Tata był malarzem pokojowym. Poszedł na kopalnię, żeby więcej zarobić, bo miał mnie, maleńką córkę. Przepracował na "Wujku" osiem miesięcy. Zginął, kiedy ona nie miała jeszcze dwóch lat. Nie pamięta ojca, ale kiedy zobaczyła go w otwartej trumnie, powiedziała głośno, że przedziałek we włosach ma zrobiony z odwrotnej strony. Tak to ojca do grobu przygotowały niedobre ręce.
AGNIESZKA. Ojciec poszedł na kopalnię 13 grudnia i został. Ona z mamą były tam dwa razy, 14 i 15 grudnia. W pierwszym dniu zaniosły mu żur z kiełbasą, w drugim barszcz. 16 grudnia już nie poszły, bo wiedziały, że nie dojdą. ZOMO otoczyło kopalnię. Słyszały huk, chociaż mieszkały cztery kilometry od Brynowa, w Piotrowicach. Jakoś bardziej zapamiętała ojca z drugiego dnia, gdy poszły do niego z barszczem. Był w brązowym kasku na głowie i w brązowej kufajce. W rękach trzymał sztyl od kilofa. Powiedział, żeby mama zabrała Agnieszkę, bo lepiej niech dziecko tego nie widzi. Tym bardziej uważnie się rozejrzała. Zobaczyła tłum...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta