Wigilia deptakowa
Kolędy w wykonaniu Justyny Steczkowskiej i jej sióstr skrzyły się jak iskry zimnych ogni
Fot. Paweł Janczaruk
Takiej Wigilii chyba jeszcze nigdy w Zielonej Górze nie było. Może nie wszystko wyszło tak, jak zaplanowali organizatorzy, ale pierwsze koty za płoty. Albo, jak śpiewano ze sceny "Niejeden z nas robi jakiś błąd. Czasem się zdarza dwa razy pod rząd".
Już przed siedemnastą w piątek plac wokół ratusza był pełny. Mimo chłodu, wiatru i padającego śniegu mieszkańcy miasta nie zawiedli. Przygotowane do Wigilii stoły pokrywał biały puch zamiast zapowiadanych białych obrusów. Ale przy takiej pogodzie tylko najwięksi malkontenci mogliby mieć pretensje o to, że miseczki czekające na barszcz zamiast na białym płótnie postawić trzeba było na odśnieżanych deskach. Do tego dnem do góry, aby nie napadało do środka.
Oczekiwanie
O siedemnastej nie zabrzmiały dzwony w kościołach, a zapowiadano. Cóż... Zielonogórzanka stojąca przy mnie zadzwoniła malutkim dzwoneczkiem przy breloczku do kluczy. W tłumie przeciskał się prezydent miasta Zygmunt Listowski w czerwonej czapeczce mikołajce. Wielki marszałek lubuski w wielkim czarnym kapeluszu wielkimi krokami szedł ulicą Sobieskiego w stronę rynku. Mijała siedemnasta.
Wiatr tarmosił płachtę czarnego materiału z lewej strony...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta