Spowiedź zabójcy biskupa
Rozmowa Jacka Cieślaka z Danutą Michałowską, sceniczną koleżanką Karola Wojtyły z Teatru Rapsodycznego
Rz: Kiedy pierwszy raz zobaczyła pani Karola Wojtyłę?
Danuta Michałowska: 15 października 1938 r. na wieczorze autorskim młodych poetów. Chodziłam wtedy do gimnazjum i oprócz Karola Wojtyły znałam wszystkich chłopców biorących udział w spotkaniu, czytałam wcześniej ich wiersze. Karol recytował sam. Jego poezje różniły się od utworów np. Juliusza Kydryńskiego i Tadeusza Kwiatkowskiego klimatem, tematyką, nawet słownictwem. To były „Sonety” z „Księgi słowiańskiej”. Przyznam szczerze, że wtedy nic z nich nie rozumiałam, choć miałam 15 lat! A była w nich nuta świątkowa, coś z ducha poezji Zegadłowicza, oczywiście z czasów przed wydaniem „Zmór”, coś z Wyspiańskiego. Wojtyła wyróżniał się nie tylko wierszami. Miał wyjątkowo piękny głos, ubrany był jakoś niemodnie. Wszyscy założyli garnitury, a on tylko marynarkę. Nie miał też krawata. Nosił za to długie włosy, wyjątkowo długie jak na tamte czasy, założone za uszami. Wyraźnie zwracał uwagę jakby ludowym wyglądem. Tak się stylizował, jakbyśmy dziś powiedzieli. Wydaje mi się, że chciał w ten sposób podkreślić kontrast, powiedzieć, że koledzy są z Krakowa, a on z malutkich Wadowic.
Karol Wojtyła miał znakomicie ustawiony głos, nad czym pracował przed wojną w aktorskim Studio 39 w Krakowie.
Tego dokładnie nie wiem. Ale można pracować nad głosem i nic z tego nie wychodzi. Wojtyła miał głos...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta